Rozdział 1
Maddie
Maddie
Dziś mija 2 lata od tamtego dnia, dziś są kolejne urodziny Lucka. Ludzie pytają się "czy wszystko jest okej?", ale nie są ciekawi mojej odpowiedzi, bo powiedzmy sobie szczerze, pytają się, aby dobrze wypaść w oczach innych osób. Tak naprawdę jest "do dupy". To nie oni powinni zginąć tylko ja. Od tamtego dnia tj. 21 czerwca 2013 roku słyszę głosy. Wołają mnie. Wołają mnie po imieniu, jakby czegoś ode mnie chciały. Jakby zależało im na mnie. Są niekiedy tak głośne jakby stał koło mnie jakiś rozmówca i mówił do mnie. Pierwszy raz usłyszałam je w szpitalu. Przy moim łóżku siedziała ciotka Elena i wówczas coś one powiedziały, spytałam się jej czy ktoś tu jest, bo ktoś coś powiedział, lecz nie zrozumiałam, ale jak się okazało nikogo nie było. Jej reakcja? Że jeszcze mój mózg nie doszedł do siebie po wypadku, wówczas ogłosiła mi nowinę, która zamieniła moje życie w piekło. Zostałam sierotą. Ma się zaopiekować ze mną i z moim młodszym bratem babcia Lee. Później było jeszcze gorzej, rehabilitacje, psycholodzy. Z wielkiej fanki Beyonce stałam się fanką rapu, z delikatnego różu stał się mocny czarny. Nie, nie jestem emo. Dla mojej rodziny to był szok, najpierw babcia kazała mi się pozbyć nowego imange, lecz poznając mój nowy buntowniczy charakter wiedziała, że i tak tego nie zrobię, ale musiałam pójść z nią na kompromis. Musiałam w niedzielę, wyglądać jak Maddie pianistka, a nie jak Maddie buntowniczka, lecz na sukienki innego koloru jak czarny nigdy nie założę.
Jak to się stało? Najpierw żałoba, potem przyzwyczajenie, w końcu kolor czarny zaczął zapełniać moją szafę, a po jakimś czasie stwierdziłam, że dobrze mi w nim i spodobał mi się.
Co do mocnego makijażu, to nauczyciele znają moją sytuację rodzinną i nie zostaję ukarana za nie odpowiedni strój i makijaż.
Lola, moja przyjaciółka, próbowała na początku przemówić mi do rozsądku, ale podała się przy 58 próbie i tak nie źle.
Niektórzy myślą, że biorę prochy, np. Kevin White spytał mnie się kiedyś na przerwie czy dam mu trochę tego co biorę i żebym mu podała namiary na osobę od tej osoby. Nic mu wtedy nie powiedziałam, bo nie biorę tego świństwa.
Wracając do dnia wypadku, pojechałam z moimi rodzicami do sklepu, aby kupić Lucasowi prezent urodzinowy. Pamiętam jak w aucie dyskutowali :
- John, myślisz, że Luckowi się spodoba prezent urodzinowy?
- Myślę kochanie, że mogliśmy kupić mu jakąś grę - uśmiechnął się wówczas i spojrzał w moją stronę, lecz ja byłam zajęta słuchaniem najnowszej piosenki Beyonce - A ty jak myślisz córeczko?
Nie odpowiedziałam mu, ale w myślach przyznałam mu rację, kupili wtedy mu ciuchy.
- John, lepiej patrz na drogę, ona i tak cię nie usłyszy- myliła się.
- Masz rację Adel.
To była ostatnia ich rozmowa. Pół godziny później już nie żyli. Zginęli na miejscu. Jeszcze przed samym wypadkiem mama poprawiała w aucie makijaż i czesała swoje rude włosy. Mam włosy po ojcu, czarne, a oczy brązowe po matce. Luck jest cały jak ojciec. Czarne włosy i niebieskie oczy.
Poczułam z dołu zapach jajecznicy, ulubionej potrawy mojego brata, a więc już stali.
Słyszę jak się śmieją i jak babcia śpiewa mu symboliczne "Happy Birthday", pewnie chcą abym zeszła do nich i dołączyła, ale ja nie chcę, nie mam zamiaru wychodzić dziś z pokoju. Chcę spędzić ten dzień sama, a wieczorem wyjść na cmentarz, zapalić symbolicznego znicza. Jakiś kwadrans później słyszę jak Luck wychodzi do szkoły, pewnie babcia będzie zła, ale nie wychodzę z pokoju, nawet nie jestem głodna, więc nie mam po co wyjść, a gdybym wyszła musiałabym pójść do szkoły jak gdyby 21 czerwiec nie zostawił na mnie swojego piętna. Zamykam oczy i słyszę głosy, lecz staram się je zignorować i zasypiam.
super, czekam na nastepny rozdzial
OdpowiedzUsuń😘😍😍
OdpowiedzUsuń😘😍😍
OdpowiedzUsuń